W imię Prawdy! C. D. 196

23 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem również ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Wydanie świętego Maksymiliana w ręce oprawców”:

,, – Czy święty Maksymilian mówił z bratem o tych, którzy chcieli go wydać?
– W czasie dyktowania książki robił przerwy na kontemplację i modlitwę. Pewnego dnia powiedział: ,,Ktoś jest bardzo zawzięty na klasztor i oskarża go przed Niemcami”. Zrozumiałem, dlaczego mówił nam, abyśmy byli gotowi na wypadek aresztowania czy wysiedlenia. Spakowaliśmy węzełki. Uderzyło mnie, że święty Maksymilian kazał mi się modlić nie za nas, zagrożonych, tylko za tamtą duszę, by nie zginęła. Potem zrozumiałem, że nie zostaliśmy powołani, by troszczyć się o siebie.

– W medytacjach świętego Maksymilian znalazłem dwa zdania: ,,Skarbem są bracia krzyżujący, kochaj ich”. ,,Źli czyszczą dobrych”. Czy to, że święty Maksymilian modlił się za tych, którzy go wydali, mogło do nich dotrzeć?
– Nie wiadomo. W jednym wypadku może tak.
– Szczególnie interesował się nimi? Może dlatego, że byli narzędziami w jego postanowieniu świętości? Agent jest zależny od osoby inwigilowanej. W wypadku świętego Maksymiliana uzależnienie było głębsze, choć im się zdawało, że zależą wyłącznie od gestapo.
– Myśl jest dobra, tylko powierzchowna. Święty Maksymilian, jeśli bez ich wiedzy nadawał kierunek ich pracy, to tylko po to, by skupić na sobie ich raporty.
– Widać to w rozmowie z Lemkiem, którego całkowicie odseparował od dostępu do braci i skierował jego uwagę na siebie.
– Tak samo inne osoby przyjmował sam. Podobnie, gdy odrzucał ostrzeżenia, to było formą wpływania na sytuację.
– Gdy zaczynała się modlitwa za tych, którzy go wydawali, czy święty Maksymilian wymieniał ich imiona, nazwiska i skąd się wzięła wiedza brata?
– Nie wymieniał nawet imion, a ja nie mogłem zadawać pytań mojemu gwardianowi”.

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Zakazana polskość świętego Piusa X”:

,,Miłe bardzo spotkanie czekało ks. Sarto w seminarium w Treviso, gdyż rektorem zakładu był ks. Piotr Jacuzzi, dawny wikary z Riese, któremu nowy spirytualny tyle zawdzięczał i z którym łączyły go węzły tak ścisłej przyjaźni. Towarzystwo drogiego opiekuna lat młodocianych, praca nad młodzieżą, którą ks. Sarto zawsze tak bardzo kochał, trudna wprawdzie i nieraz bardzo uciążliwa, ale miła niezmiernie, myśl, że pracą swoją bliźnim dużo dobrego sprawić może – uprzejmniać miały ks. Sarto przeniesione ze Salzano na grunt obcy dotychczas i nieznany. A posilenia potrzebował takiego bardzo; zawsze pokorny, ceniący siebie bardzo nisko, lękał się, czy nowym obowiązkom podoła; dowodem najlepszym – pierwsze przemówienie, jakie miał do kleryków, jako ich nowy ojciec duchowny. ,,Sądzicie może – mówił – że przychodzę do was z doświadczeniem, nabytem przez długoletnią pracę wśród uczącej się młodzieży, z głębokiemi wiadomościami w ascezie i w teologii, z darem wymowy wybitnym, tak uzdolniony, abym wam mógł z całą pewnością drogę wskazywać, po której was Bóg prowadzić pragnie; oświadczam wam otwarcie, że z tego wszystkiego nic nie posiadam; jestem tylko biednym proboszczem wiejskim, którego tutaj sprowadziła Wola Boża; a skoro już sam Pan tak chciał, więc i wy musicie z tem się pogodzić i słuchać nauk biednego wiejskiego proboszcza i wybaczyć, jeżeli powierzyli mnie, tak niegodnemu i nieuzdolnionemu”

Wnet jednak nowy ojciec duchowny umiał zjednać sobie serca wszystkich wychowanków przez swoją, tak sobie wrodzoną prostotę, przez nauki proste, niewyszukane, w których zupełnie nie zabawiał się w żadne subtelne roztrząsania, lecz w sposób praktyczny gotował młodych lewitów do życia, jakie kiedyś wieść mieli wśród zepsutego świata. Zawsze łagodny i pełen słodyczy, z całą surowością występował przeciw obłudzie, pochlebstwu i przeciw fałszywemu wstydowi, który jest taką przeszkodą, gdy chodzi o mężne wyznawanie wiary, lub o wierność dla obowiązku”.

*

,,Sprawiedliwość wreszcie zwyciężyła; po dwóch latach i ośmiu miesiącach od śmierci kardynała Agostiniego rząd włoski ustąpił i dnia 5 września 1894 r. udzielił swego ,,exequatur” bulli papieskiej, mianującej kardynała Sarto patryarchą weneckim, w dniu, w którym Wenecya święci uroczystość jednego z największych swych synów, św. Wawrzyńca Giustiniani, pierwszego biskupa weneckiego, który piastował godność patriarchy.

Nowy patryarcha mianowany już dawno przez Ojca św., dziś, przez ustępstwo rządu włoskiego mając otwarte wnijście do swej owczarni, dzień 24 listopada 1894 r. naznacza jako dzień przybycia swego do Wenecyi, a tymczasem w gorących słowach zwraca się w liście pasterskim do swej dyecezyi nowej, podając w nim niejako program całej swej działalności; nie zakrywa przed sobą trudności, na jakie miał natrafić, wie, jak smutnym jest – ogólny stan w Kościele, dlatego jako zadanie stawia sobie i wiernym – powrót do Ewangelii we wychowaniu, w życiu rodzinnem, w stosunkach społecznych, jednem słowem już przy objęciu dyecezyi weneckiej, jako program swej pracy stawia to samo, co w dziewięć lat potem stanowić będzie myśl zapowiednią papieskich rządów: ,,omnia instaurare ich Christo” – ,,wszystko odnowić w Chrystusie”. W osobnem orędziu zwraca się do kapłanów dyecezyi mantuańskiej i weneckiej, wskazuje im na niebezpieczeństwa zagrażające wierze, Kościołowi, wzywa do pracy usilnej, gorliwej na każdym polu, przestrzega, by się nie zrażali ironią pism humorystycznych, obelgami dzienników politycznych, napaściami i czynnemi nawet zniewagami, bo w czasach dzisiejszych kapłan musi być przygotowanym na wszystko, i mimo przeciwności, oszczerstw, zniewag osobistych, powinien wytrwać w swojem posłannictwie i przed niczem się nie ugiąć”.

W imię Prawdy! C. D. 195

22 lutego 2024 roku

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Popiełuszko, będziesz ukrzyżowany”:

,,Dni po zaginięciu księdza Jerzego należy uznać za moment załamania się psychozy stanu wojennego wywołanej przez terror. Czuwanie gromadziło dziesiątki tysięcy (wiedziała o tym CIA na podstawie danych satelitarnych), pogrzeb zgromadził setki tysięcy. 350 tysięcy – jak chcą jedni, 500 tysięcy, jak udowadniają drudzy na podstawie zdjęć robionych przez samoloty komunistów i satelity – zebrało się bez lęku na pogrzebie bohaterskiego księdza.

Uczestnicy pogrzebu mieli poczucie, że stykają się z jedną największych zbrodni, jakich dokonał reżim moskiewski w Polsce, ze zbrodnią półwiecza, która nigdy nie będzie zapomniana. Przemówił prymas Polski i Lech Wałęsa, uznany przez komunistów za już nieistniejącego. Milicjanci zamiast bić, zabijać, dbali o bezpieczeństwo wrogich im tłumów, a może i własne, gotowe bronić samych siebie, nie okazując nienawiści do tłumów. Przekonali się, że są one od nich liczniejsze i że kiedyś może będą musieli przed nimi zdać sprawę ze swojego postępowania. Ksiądz Jerzy swoją śmiercią zadał cios terroryzmowi komunistycznemu. Nastąpiło załamanie się strachu. I choć to zwycięstwo zostało zaprzepaszczone przez negocjatorów na ulicy Zawrat, w Magdalence i przy ,,okrągłym stole”, przez zabranianie robotnikom strajku w ważnym momencie 1986 i 1989 roku, zwycięstwo księdza Jerzego – moim zdaniem – uświadomiło komunistom, że należy postarać się o legalizację swojej władzy, co zrealizowali, gdy do władzy doszedł Gorbaczow, który nakazał im takie postępowanie.

Mordercy, nim księdza Jerzego zabili, liczyli na to, że da się tego uniknąć dzięki zastraszeniu. Jak ongi Bock, który żegnał świętego Maksymiliana, wstrzykując mu fenol, słowami: ,,Teraz ci będzie lżej na drodze do wieczności”, także funkcjonariusze SB lubowali się w aforyzmach, metaforach i alegoriach. Telefonowali całe miesiące, powtarzając natrętnie jak katarynka, kwestię: ,,Będziesz ukrzyżowany”.”

*

,,Naród polski nie nosi w sobie nienawiści, i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy. Bo prawda i tylko prawda jest pierwszym warunkiem zaufania. Naród tak boleśnie doświadczony już nie uwierzy żadnym gołosłownym deklaracjom”.

W tym dniu przeczytałem również ważne dla mnie treści w książce pt. ,, Wydanie świętego Maksymiliana w ręce oprawców”:

,,- Podobieństwa wynikały ze ścisłego naśladowania Chrystusa przez ojca Maksymiliana, więc i to co zwracało się przeciw niemu też się upodobniło – powiedział brat Arnold.
– Czy brat powie, kim byli ci Judasze?
– bardzo mnie pan zjednał swoim wywodem, ale nie nadszedł czas, bym panu powiedział, co jest wiadome w tej sprawie.
– Kiedy ten czas nastąpi? – spytałem.
– Trzeba czekać i być cierpliwym – odrzekł franciszkanin.

Odpowiedź brata Arnolda za zakaz poszukiwania na własną rękę. Choć nie wiedziałem, czy brat Arnold wprowadzi mnie kiedykolwiek na drogę poznania historii wydania świętego Maksymiliana w ręce oprawców, i choć nie znałem przyczyny tego zakazu, postanowiłem go nie łamać.

– Trzydzieści lat temu, ten sam czas. Żniwa w Oświęcimiu. Można zjeść kilka ziarenek zboża. Przy wieczornym apelu okazuje się, że brak jednego więźnia z bloku 14A. Wszedł w zboże i wyludnioną wokół obozu okolicą odszedł tak daleko, że pościg go nie dosięgnął. Noc, dzień i noc staliśmy, czekając na selekcję do bunkra głodowego na śmierć, co było karą za ucieczkę więźnia dla tych, którzy zostali – zaczął Gajowniczek.

Niektórzy SS-mani noc spędzili z nami, bijąc. Rósł stos nieprzytomnych. Zaczęła się wybiórka. Liczyliśmy, na kogo wypadnie. Oko Fritzscha padło na mnie, potem wskazał ręką i wiedziałem, że po mnie, i rzeczywiście wypowiedziałem te słowa: ,,Mam żonę i dzieci, żal mi ich, że je osierocę”.

Nagle ruch: jakiś więzień wystąpił z szeregu przede mną, zdjął czapkę przed Fritzschem, a on pyta, czego więzień chce, więzień odpowiada: ,,On ma żonę i dzieci, ma dla kogo żyć, ja jestem samotny i chcę umrzeć za niego”. ,,Za którego ty chcesz iść więźnia?” – zapytał Fritzsch. ,,Za tego” – odwrócił się więzień. Patrzył na mnie. Poznałem, że jest to ojciec Kolbe. Mnie kazano wstąpił do szeregu na jego miejsce, a jemu na moje. Jak to się stało, że Fritzsch usłuchał więźnia – nigdy tej zagadki się nie wyjaśni. Nie wierzyłem sobie, że znów będę żył.

– Powiedział pan ,,znów”. Od tej chwili – jak pan żyje?
– w tym życiu czekały mnie zaraz straszliwe chwile… przechodziłem tyfus.
– Czy nie przeklinał pan tego, że pan żył?
– O, nie. Bardziej jeszcze chciałem żyć, żeby nie zmarnowała się ofiara ojca Kolbe, chroniłem siebie dwa razy bardziej. W ten sposób ratował mnie drugi raz. On mi jeszcze dodawał siły, myślę, że już z nieba. Jak mogłem zaprzepaścić jego życie? On przeznaczył je, żebym żył z moją żoną i cieszył się synami. Do nich szedłem przez lasy pod Schwerinem w czasie ewakuacji: dwanaście dni nie dano nam jeść ani pić. Żywiliśmy się trawami i pokrzywami. Były upały i one były suche. Potem wojska amerykańskie przeszły przez nas. Kazali nam wstać i iść. Poszedłem. Zapisałem się na transport do Polski i wróciłem.

– Potem minęło dwadzieścia pięć lat życia?
– Bez burz, wielki okres spokoju, żadnych zdarzeń.
– Żadnych?
– Nic, zupełnie nic się nie zdarzyło. Rozpoczęło się to życie w Brzegu, nie chcieliśmy wracać do Warszawy, do wspomnień. Przyjechaliśmy tu za kuzynką. ,,Przywiozłaś mnie do miasta umarłych. Tu umarli tylko mieszkają” – powiedziałem żonie. Może trzy tysiące ludzi tu było, łącznie z Niemcami, którzy wyjeżdżali. Miasto zdruzgotane. Ja pracowałem w administracji, żona w handlu. Nie zdobyliśmy wysokich stanowisk ani godności, ani odznaczeń. Nie dokonaliśmy niczego. Pracowałem w opiece społecznej. Jak tylko przyjechaliśmy, garnęli się do nas Niemcy, mały chłopiec, który stracił ojca na froncie, Manfred. Dawaliśmy mu chleb. Kiedy odjeżdżali do Niemiec, przyniósł prezent: tacę z kieliszkami, obiecał pisać, ale wiedzieliśmy, że nigdy nie napisze ani się nie zobaczymy”.

W imię Prawdy! C. D. 194

20 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Wysławiajcie razem ze mną Pana,
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.
Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał,
i uwolnił od wszelkiego ucisku.
Oczy Pana zwrócone na sprawiedliwych,
uszy Jego otwarte na ich wołanie.
Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym,
by pamięć o nich wymazać z ziemi.
Pan słyszy wołających o pomoc
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu,
ocala upadłych na duchu”. Ps 34

W dniu przeczytałem ciekawe słowa papieża Hadriana VI z 1523 roku:

,,Szczerze przyznajemy, że Bóg zezwolił na to prześladowanie Kościoła, z powodu grzechów ludzi, a szczególnie kapłanów i prałatów. W rzeczywistości ręka Boga nie została wycofana. On mógłby nas ocalić, ale grzech oddziela nas od Niego i przeszkadza Mu w wysłuchiwaniu nas. Całe Pismo Święte uczy nas, że błędy ludu mają swoje źródło w błędach kapłanów… Wiemy, że od wielu lat, także w Stolicy Apostolskiej zostało popełnionych wiele obrzydliwości: handel świętymi rzeczami, przekraczanie przykazań w takiej mierze, że wszystko przeobraziło się w zgorszenie. Nie można się dziwić, że choroba z głowy zeszła w członki, od papieży do prałatów. My wszyscy, prałaci i duchowni, zeszliśmy z drogi sprawiedliwości. Od długiego czasu nikt już nie czyni dobra. Dlatego wszyscy musimy uczcić Boga i ukorzyć się przed Nim. Każdy z nas musi krytycznie ocenić siebie i zobaczyć w czym zbłądził, musi krytycznie ocenić siebie bardziej surowo niż to uczyni Bóg w dniu swojego gniewu. My uznajemy siebie samych za bardziej zobowiązanych do uczynienia tego, ponieważ cały świat odczuwa pragnienie reformy”.

21 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne dla mnie były poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: «Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam». Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan.
Niniwa była miastem bardzo rozległym – na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: «Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona».
I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i przyoblekli się w wory od najstarszego do najmłodszego. Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Powstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, przyoblókł się w wór i usiadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie, co następuje:
«Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Ludzie i zwierzęta niech przyobleką się w wory. Niech żarliwie wołają do Boga! Niechaj każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami. Kto wie, może się zwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, i nie zginiemy?»
Zobaczył Bóg ich czyny, że odwrócili się od złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej”. Jon 3, 1-10

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Popiełuszko, będziesz ukrzyżowany”:

,,Rozpocznijmy analizę przyczyn porwania i zamordowania księdza Popiełuszki od faktu zdumiewającego – choć być może w systemie realnego socjalizmu nieuniknionego – że śledztwo w sprawie morderstwa na księdzu Jerzym prowadzili ci sami ludzie, którzy kazali go inwigilować, podsłuchiwać, podrzucać mu fałszywe materiały dowodowe, urządzać prowokacje. Prowadzili więc śledztwo w sprawie swoich własnych rozkazów, które spełnili, lepiej lub gorzej, mordercy – ich zwierzchnicy. Prowadzili śledztwo koledzy morderców, a może mordercy prowadzili śledztwo we własnej sprawie? Nie zatrzymano i nie osadzono oskarżonych w różnych aresztach, bez obawy przed matactwami, porozumieniami. Oni właśnie nadali bieg: najpierw pozorowanym poszukiwaniem księdza Jerzego, a potem pozorowanemu śledztwu w tej sprawie, tworząc fikcyjny kształt wydarzeń, przedstawionych opinii publicznej i sądowi w Toruniu, jaki wypracowali w swoich gabinetach jeszcze, być może, przed porwaniem księdza Jerzego.

Współmordercy prowadzili śledztwo przeciw innym współmordercom – którym kilka dni wcześniej wydali odpowiednie rozkazy – i przeciw samym sobie. Symulowi, iż wpadli na trop zbrodniarzy, choć znali ich od początku. Silne zespolenie i współdziałanie winnych w tej sprawie z organami ścigania ujawniło się w zupełnie jawnej zmowie prokuratora i głównego oskarżonego w procesie toruńskim, gdy w sposób brutalny i kłamliwy atakowali księdza Jerzego oraz Kościół katolicki, przenosząc częściowo oskarżenie z trójki podsądnych – i osądzając ofiarę. Piotrowski, sądzony za morderstwo, osądzał zamordowanego. Przedstawiał siebie jako ofiarę bezbronnego i żyjącego w opinii świętości księdza Jerzego, który jakoby zmusił go do zamordowania siebie”.

W imię Prawdy! C. D. 193

19 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Pan powiedział do Mojżesza: «Przemów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!
Nie będziecie kraść, nie będziecie kłamać, nie będziecie oszukiwać jeden drugiego. Nie będziecie przysięgać fałszywie na moje imię. Byłoby to zbezczeszczenie imienia Boga twego. Ja jestem Pan!
Nie będziesz uciskał bliźniego, nie będziesz go wyzyskiwał. Zapłata najemnika nie będzie pozostawać w twoim domu przez noc aż do poranka. Nie będziesz złorzeczył głuchemu. Nie będziesz kładł przeszkody przed niewidomym, ale będziesz się bał Boga twego. Ja jestem Pan!
Nie będziecie wydawać niesprawiedliwych wyroków. Nie będziesz stronniczy na korzyść ubogiego, ani nie będziesz miał względu dla bogatego. Sprawiedliwie będziesz sądził bliźniego. Nie będziesz szerzył oszczerstw między krewnymi, nie będziesz czyhał na życie bliźniego. Ja jestem Pan!
Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie ponieść winy z jego powodu. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!»” Kpł 19, 1-2. 11-18

,,Jezus powiedział do swoich uczniów: ,,Gdy przyjdzie Syn Człowieczy w swej chwale, a wespół z Nim wszyscy aniołowie, wówczas zasiądzie na swym Bożym tronie. Wszystkie narody zgromadzą się prze Nim, a On oddzieli jedne od drugich, tak jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce ustawi po swej prawicy, a kozły po swej lewicy. Wtedy powie król do tych, co będą po jego prawicy: ,,Przyjdźcie błogosławieni Ojca mego! Weźcie w posiadanie królestwo zgotowane wam od stworzenia świata.
Bo byłem głodny, a daliście mi jeść;
Byłem spragniony, a daliście mi pić;
Znalazłem się na obczyźnie, a przyjęliście mnie;
Byłem nagi, a przyodzialiście mnie;
Byłem chory, a odwiedziliście mnie,
Byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie.

Wówczas zapytają go sprawiedliwi: Panie, kiedyż to widzieliśmy Cię głodnego, a nakarmiliśmy Cię,; lub spragnionego, a daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię na obczyźnie, a przyjęliśmy Cię; lub nagiego, a przyodzialiśmy Cię; kiedyż to widzieliśmy Cię chorego lub w więzieniu, a przyszliśmy do Ciebie? A Król im odpowie: Zaprawdę powiadam wam: cokolwiek uczyniliście najmniejszemu spośród tych braci moich, mnieście uczynili.

Potem odezwie się także do tych, którzy będą stać po lewicy: precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który przygotowany jest dla diabła i aniołów jego!
Bo byłem głodny, a nie daliście mi jeść;
Byłem spragniony, a nie daliście mi pić;
Znalazłem się na obczyźnie, a nie przyjęliście mnie;
Byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie;
Byłem chory i byłem więźniem, a nie odwiedziliście mnie.

Wtedy oni również zapytają: Panie, kiedyż to widzieliśmy cię głodnym lub spragnionym, na obczyźnie lub nagim, chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie? Lecz On odpowie im: Zaprawdę powiadam wam: czego nie uczyniliście jednemu z najmniejszych spośród tych, tegoście i Mnie nie uczynili.
Ci pójdą na wieczną mękę; sprawiedliwi zaś do żywota wiecznego”. Mt 25, 31-45

,,Zastanów się, skąd masz to, że istniejesz i oddychasz, że myślisz i posiadasz zdrowe rozeznanie, a najwięcej to, że poznajesz Boga, spodziewasz się królestwa niebieskiego i kontemplacji chwały, którą teraz widzisz jakby w zwierciadle i niejasno, potem zaś będziesz ją oglądał w sposób bardziej czysty i doskonalszy. A skąd masz to, że jesteś synem Bożym i współdziedzicem Chrystusa, a odważę się nawet powiedzieć, że i bogiem – skąd to wszystko wziąłeś i od kogo?
Albo, jeśli już mam mówić o tych małych i widzialnych rzeczach, to z czyjejże to hojności i łaski oglądasz piękno nieba, bieg słońca, tarczę księżyca, mnóstwo gwiazd, a w tym wszystkim podziwiasz ład i harmonię tak wyraziście zachowaną, jak w lirze?
Kto ci zsyła deszcz, uczy cię uprawy roli i darzy cię pokarmem? Kto wtajemnicza cię w różne sztuki, tworzy dla ciebie prawa i państwa, pozwalając ci prowadzić życie spokojne i pełne wysublimowanej kultury? Kto daje ci się cieszyć przyjaźnią i zażyłością z tymi, którzy są z tobą złączeni więzami pokrewieństwa?
Skąd masz to, że jedne spośród zwierząt, te oswojone, są ci uległe, a inne zostały przeznaczone dla ciebie na pokarm?
Kto cię ustanowił królem i panem wszystkich rzeczy, jakie są na ziemi?
Któż, żebym już nie wyliczał szczegółowo, obdarował cię tak hojnie tym wszystkim, czym człowiek góruje nad innymi żywymi stworzeniami?
Nie jestże to Bóg, który przede wszystkim i za wszystko żąda od ciebie miłosierdzia? Czy więc nie będziemy się musieli wstydzić, że za to, co już otrzymaliśmy i czego się jeszcze spodziewamy, nie byliśmy zdolni nawet do tego jednego, by odwzajemnić się miłosierdziem? Jeżeli On, choć jest Bogiem i Panem, nie wstydzi się nazywać naszym Ojcem, to czyż my wyprzemy się tych, z którymi łączy nas wspólne pokrewieństwo?
Nigdy, bracia i przyjaciele moi, nigdy nie dopuścimy się tego, byśmy mieli źle szafować dobrami, jakie otrzymaliśmy z Bożej hojności. W przeciwnym bowiem razie moglibyśmy usłyszeć Piotra mówiącego: „Wstydźcie się wy, którzy zatrzymujecie sobie cudzą własność, i naśladujcie sprawiedliwość Boga, a nikt nie będzie ubogi”.
Obyśmy się nie trudzili gromadzeniem i składaniem pieniędzy, podczas gdy inni cierpią niedostatek, bo wówczas słusznie mógłby z nas szydzić prorok Amos słowami cierpkimi i pełnymi groźby: „Dalejże, wy wszyscy, którzy mówicie: Kiedyż minie nów księżyca, abyśmy mogli sprzedawać, i szabat, byśmy otwarli spichrze?”
Naśladujmy to pierwsze i najwyższe prawo Boga, który zsyła deszcz zarówno na sprawiedliwych, jak i na grzeszników, i sprawia, że słońce wschodzi jednakowo dla wszystkich. On udostępnia rozległe obszary ziemi, źródła, strumienie i lasy wszystkim stworzeniom lądowym. Dla ptaków przeznaczył powietrze, wodę zaś dla mieszkańców wód, a wszystkim udziela hojnie niezbędnych środków do życia, które nie podlegają niczyjej władzy, nie są określone żadnym prawem ani też porozdzielane granicami. Aby zaś okazać bogactwo swej dobroci i równością daru podkreślić równość natury, sprawił, że są one wspólne dla wszystkich i bardzo obfite, a przy tym nie wykazują żadnych braków”. św. Grzegorz z Nazjanzu

W tym dniu przeczytałem ciekawe słowa w jednej z książek dotyczących objawień w Fatimie:

,,Żyjemy czasach kłamstwa wszechogarniającego naszą codzienność. A ponieważ żyjemy w kłamstwie, znajdujemy się w niewoli.
Daleko nam do tej nawet wolności, jaką cieszyli się nasi przodkowie w dawnych wiekach, dziś niesprawiedliwie uważanych za mroczne czasy poddaństwa. Jak wielka bowiem była wtedy wrażliwość na prawdę i chęć obrony tej prawdy, którą się poznało. Dziś samo mówienie o prawdzie, domaganie się prawdy jest definiowane i karane, jako mowa nienawiści a twierdzenie, że istnieje prawda obiektywna, to już zuchwała herezja w świecie zdominowanym przez relatywizm i gąszcz subiektywnych prawd”.

W imię Prawdy! C. D. 192

16 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa:

,,Tak mówi Pan Bóg:
«Krzycz na całe gardło, nie przestawaj! Podnoś głos twój jak trąba! Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa i domowi Jakuba jego grzechy! Szukają Mnie dzień za dniem, pragną poznać moje drogi, jak naród, który kocha sprawiedliwość i nie porzuca prawa swego Boga. Proszą Mnie o sprawiedliwe prawa, pragną bliskości Boga:
„Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Ty tego nie uznałeś?”
Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie i uciskacie wszystkich swoich robotników. Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród niegodziwego walenia pięścią. Nie pośćcie tak, jak dziś czynicie, żeby się rozlegał zgiełk wasz na wysokości.
Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie – czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu?
Czyż nie jest raczej postem, który Ja wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić na wolność uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, do domu wprowadzić biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków.
Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: „Oto jestem!”» Iz 58, 1-9a

,,Po powrocie Jezusa z krainy Gadareńczyków podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?»
Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć»”. Mt 9, 14-15

18 lutego 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z Liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. A przebywał na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez Szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli.
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»” Mk 1, 12-15

„Wysłuchaj, Boże, mojego wołania, wejrzyj na modlitwę moją”. Kto to mówi? Jakby jeden. Zobacz jednak czy jeden: „Od krańców ziemi wołałem do Ciebie, gdy było zatrwożone moje serce”. A więc już nie jeden. Dlatego wszakże jeden, że jeden jest Chrystus, którego wszyscy jesteśmy członkami. Jakiż to bowiem „jeden” człowiek woła od krańców ziemi? Woła od tych krańców nie kto inny, lecz owo dziedzictwo, o którym powiedziano samemu Synowi: „Żądaj ode Mnie, a dam Ci narody w twe dziedzictwo i w posiadanie twoje krańce ziemi”.
A zatem ta posiadłość Chrystusowa, to dziedzictwo Chrystusowe, to ciało Chrystusa, ten jeden Kościół Chrystusowy, ta jedność, którą my jesteśmy, woła od krańców ziemi. O co zaś woła? O to, o czym powiedziałem wyżej: „Wysłuchaj, Boże, mojego wołania, wejrzyj na modlitwę moją; od krańców ziemi wołałem do Ciebie”. O to wołałem „od krańców ziemi”, to znaczy zewsząd.
Ale dlaczego o to wołałem? Bo „zatrwożone było moje serce”. Oznacza to, że ciało Chrystusa, które tworzą na ziemi wszyscy ludzie, nie doznaje chwały, lecz poddane jest wielkiej pokusie.
Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu nie może trwać bez pokusy, ponieważ właśnie postęp duchowy dokonuje się przez pokusy. Ten, kto nie jest kuszony, nie może siebie poznać. Nikt też nie potrafi osiągnąć wieńca chwały bez uprzedniego zwycięstwa. Zwycięstwo zaś odnosi się poprzez walkę, a walczyć można jedynie wówczas, gdy się stanie w obliczu pokus i nieprzyjaciela.
Wołający z krańców ziemi jest wprawdzie strwożony, ale nie pozostawiony samemu sobie. Chrystus bowiem nas, którzy tworzymy Jego ciało na ziemi, zechciał przemienić na podobieństwo tego ciała, w którym umarł, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, aby tam, dokąd podążyła Głowa, miały nadzieję dostać się i członki.
Chrystus przemienił nas w siebie wówczas, gdy pozwolił się kusić szatanowi. Czytaliśmy przed chwilą w Ewangelii, że Jezus Chrystus był kuszony na pustkowiu. Tak, Chrystus był kuszony przez diabła! W Chrystusie bowiem ty byłeś kuszony, ponieważ On wziął od ciebie ciało, a tobie dał od siebie swoje zbawienie; z ciebie wziął dla siebie śmierć, a tobie dał z siebie życie; od ciebie przejął na siebie zniewagi, a tobie dał zaszczyty; a więc od ciebie wziął pokusę, a tobie dał swoje zwycięstwo.
Jeśli w Nim jesteśmy kuszeni, to i w Nim przezwyciężamy diabła. Widzisz, że Chrystus był kuszony, a nie dostrzegasz, że odniósł zwycięstwo? Uznaj, że to ty jesteś w Nim kuszony i że w Nim odnosisz zwycięstwa. Chrystus mógł trzymać diabła z dala od siebie. Jeżeliby jednak nie był kuszony, nie nauczyłby cię sztuki zwyciężania w pokusie”. św. Augustyn

,,Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, Gdyż Ja jestem z tobą, aby cię ochraniać.
Nie będziesz zabity mieczem, a swoje życie mieć będziesz jako zdobycz. Gdyż Ja jestem z tobą, aby cię ochraniać”. (Por. Jr 1, 19; 39, 18)